"Ale jestem głodny..."
![]() |
"Spoko, spoko, wszystko wyliczyłam." |
Jest godzina 22, leci meczyk, mamy mundial... Ty siedzisz, oglądasz i nachodzi Cię straszna ochota, by coś sobie jeszcze zjeść... Załóżmy, że liczysz macro. Wiesz, że nic już dziś w nie nie zmieścisz, bo wszystko zjadłeś, co do okrucha. Tu następuje test twojej silnej woli.
Ale wcale nie musisz tak znowu strasznie walczyć. Przecież pisałem już wcześniej, że godzina spożycia posiłku nie ma absolutnie żadnego wpływu na kompozycję ciała. Pojawia się natomiast pytanie, co wtedy, gdy macro na dany dzień masz już zużyte?
Musisz zadać sobie jedno pytanie. Bardzo chcesz to zjeść? Bo jeśli przeżyjesz bez tej rzeczy, to nie ma sensu jej wg mnie jeść. Być może nawet nie jesteś głodny. Ale jeśli na prawdę musisz, powtarzam, musisz coś wpałaszować, to mam dla ciebie dobrą wiadomość.
Tu nie chodzi o jeden konkretny dzień.
Dokładnie tak. W całej tej ideologii macro nie chodzi o to, by każdego dnia zmieścić się perfekcyjnie. Być może też to sporo osób odstrasza. Jeden dzień niczego nie zmienia.Jak to? Już tłumaczę.
Załóżmy, że właśnie jesteś w sytuacji opisanej powyżej, albo w każdej innej chwili, gdy w nocy chcesz sobie coś jeszcze zjeść. Proszę bardzo. Jedyne co musisz zrobić, to wliczyć daną rzecz w kolejny dzień. Jeśli dziś zjesz więcej kcal czy makroskładników niż zamierzałeś, ale drugiego dnia zjesz mniej (bo siłą rzeczy wbijając coś na jutro, a jedząc to dziś, dziś jesz więcej, a jutro mniej) to wszystko się wyrównuje.
Wszystko dzieje się tak dlatego, że liczy się długi okres czasowy.
Zróżnicowanie kaloryczne pomiędzy poszczególnymi dniami nic nie zmienia, pod warunkiem, że na dłuższą metę jesz tyle samo. Dla unaocznienia podam przykład.
Jedna osoba je dziennie 2500 kcal. 2500 x 7 dni daje 17500 kcal na przestrzeni tygodnia.
Druga osoba dla porównania zje jednego dnia 2000 kcal. Potem przez kolejne 5 dni je po 1000 kcal. Ostatniego dnia zje 10500 kcal. Efekt? Dokładnie taki sam - 17500 kcal na przestrzeni tygodnia.
To dlaczego założenie jest, że liczy się macro dziennie? Krótko mówiąc, dla wygody. Lepiej jest robić coś systematycznie, istnieje wtedy mniejsze prawdopodobieństwo, że się pomylisz.
Jeśli jednak bardzo ci doskwierają ochoty na coś, co ciężko jest wpasować w dzienny bilans, po prostu to zjedz. Wlicz to w dzień następny i już. Ciężko ci to wpasować w kolejny jeden dzień? No to mamy problem. Żartowałem. Co?
A tak, żartowałem. Bo tak samo, jak możesz coś zjeść dziś, a policzyć jutro, możesz to także zjeść dziś a rozłożyć na następne dni. Sam pamiętam jak zrobiłem ciasto kajmakowe. Założenie miałem takie, by przez następne 8 dni jeść po 100g. Powiem wam tak, wyglądało to tak świetnie, że niestety, stało się. Zjadłem całe. Nie pamiętam teraz ile to było kcal. Wiem, że dużo, pewnie coś koło 5000 - na raz! I co zrobiłem? Wbijałem sobie przez te następne 8 dni po 100g, ale po prostu go nie jadłem, bo zwyczajnie go już nie było. Efekt? Taki sam jakbym jadł je systematycznie.
Low carb i high carb days.
Czym są owe rodzaje dni? Metoda ta jest stosowana, gdy ktoś chce zejść do bardzo niskich poziomów tkanki tłuszczowej. By to zrobić, ta osoba musi jeść dziennie stosunkowo mało kalorii. Być może męczy go to na dłuższą metę i po prostu z góry sobie zakłada, że zamiast jeść dziennie 1800 kcal, będzie jadł 1600 przez 2 dni, a co trzeci dzień zje sobie 2400. Rozumiecie? Co najważniejsze, przyniesie to taki sam rezultat.A tak wracając to sytuacji z począku tego posta, to przytrafiła mi się wczoraj :(
Jak dobrze, że nauka jest po naszej stronie jeśli chodzi o żywienie...
dżejkob
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz