sobota, 14 listopada 2015

Czy tłuszcz spożywany po-treningowo opóźnia regenerację?

mariuszczerniewicz.com


Witam wszystkich, tych co już kiedyś tu zaglądali, i tych, którzy są być może nowi.

Ci pierwsi z was z pewnością zauważą przerwę od ostatniego posta, ale niestety tak wyszło. Trochę nawaliłem, wiem, ale na prawdę miałem "ciężki okres", jeśli mogę to tak nazwać.

No, ale do rzeczy.

Ten post będzie jednym z przetłumaczonych artykułów, a ponieważ śledzę regularnie gości z 3DMJ (3D Muscle Journey) to właśnie ich autorstwa będzie ten artykuł.

Na początek może zamieszczę link do oryginału w języku angielskim, żeby nie było, że to moje teorie spiskowe są tu uknute, a że faktycznie ma to odzwierciedlenie wśród ludzi, którzy są jakby nie patrzeć, mądrzejsi ode mnie.

http://www.3dmusclejourney.com/will-dietary-fat-consumed-post-workout-hinder-my-recovery-from-training/

Ok, więc czy tłuszcz spożywany potreningowo spowolni wchłanianie składników odżywczych i przez to spowolni regenerację???


Tak więc odpowiedź na pytanie: "Czy warto jeść tłuszcz potreningowo?" brzmi... "To zależy"

Od czego zależy? Od czynników takich jak czas posiłku przed-treningowego, czas do następnego treningu, całkowitego spożycia kalorii przed treningiem oraz w ciągu całego dnia itp.

Weźmy sobie dla przykładu dwie osoby. Osoba A i osoba B.

Osoba A jest biegaczem i biega codziennie 2 razy w 8 godzinnym oknie treningowym. Oba jego treningi biegowe przekraczają 90 minut. Tak więc widzimy, że w najlepszym przypadku ma ,racjonalnie patrząc, 4 godziny przerwy między biegami.

Osoba B ćwiczy codziennie przez 60 minut w sposób oporowy, czyli wszelkie ćwiczenia na masie własnego ciała, trening z ciężarami itp.

Tak więc widzimy, że u obu tych osób żywienie powinno być dostosowane do ich indywidualnego treningu i stylu życia.

Jak widzimy, osoba A trenuje mocno narażając swój glikogen na straty, po czym w niedługim odstępie czasowym znów go potrzebuje. Będzie więc jasne, że zależy jej na jego szybkim uzupełnieniu.

Tak więc spożycie tłuszczów w większej ilości u tej osoby mogłoby to spowolnić, a także wywołać uczucie pełnego żołądka, a tego byśmy nie chcieli. Tak więc w tym przypadku, rezygnowanie z dodatkowych tłuszczy w pierwszym posiłku po-treningowym u tej osoby będzie mądrym wyjściem.

A osoba B? Czy ma powody do obaw, strachu przed jedzeniem tłuszczu po-treningowo? Nie. Jej czas na regeneracje to 24 godziny (pi razy drzwi) więc zjedzenie dużego posiłku po-treningowego nie zaszkodzi efektywności treningu jutrzejszego. Bardziej martwiłbym się na jej miejscu o posiłek przed-treningowy, tak, by to on nie miał negatywnego wpływu na samopoczucie treningowe.

Bajki o 30 minutowym oknie anabolicznym także możemy wysłać w niepamięć.

Jeszcze raz. Tłuszcz spożyty po-treningowo przedłuży czas, jaki pokarm jest w żołądku, ale nie ma to wpływu na jego całkowitą kalorykę czy przyswojoną ilość węglowodanów oraz ilość uzupełnionego glikogenu.

Jakieś badanka może?

Sure, why not.

Już podrzucam. Jest to link do badań, które sprawdzały jaki wpływ ma spożycie dużej, bo 165 gramowej porcji tłuszczy po-treningowo na regenerację glikogenu.

Mówiąc krótko, żaden.

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed?cmd=retrieve&list_uids=14978010&dopt=AbstractPlus

I uwierzcie mi, są to prawdziwe badania, a nie bzdety w stylu: "Jak dowodzą najnowsze badania naukowców z Ohio..."

Podsumowując...

Nie ma potrzeby by zadręczać się setkami pytań co do spożycia tłuszczu.

Jest jeden warunek, omówiony wyżej w tym poście, a mianowicie, czy potrzebujesz być znów gotowy do działania w krótkim odstępie czasu? Czy potrzebujesz teraz, natychmiast uzupełnić rezerwy glikogenu? Czy może po prostu możesz wrócić do domu, ugotować sobie pyszną szamę i poleżeć w spokoju i wszystko strawić?

Pamiętajcie, spożywanie tłuszczy po-treningowo nie przysporzy wam jednak jakichś magicznych korzyści... Ale nie ma się czym trapić. Jak chcecie i możecie, to jedzcie.

A, i jeszcze jedno. Gdy posiłek przed-treningowy był spożywany około 2 godziny przed treningiem, to zapewniam was, że jego składniki odżywcze wciąż są absorbowane zarówno w czasie treningu, jak i po jego zakończeniu. Tak właściwie, to praktycznie zawsze jest jakaś nawiązka, która zostaje jeszcze trawiona gdy my już przechodzimy do kolejnego posiłku... Niezależnie czy był tam tłuszcz, czy nie. Tak więc oszczędźcie sobie bólu głowy i nie zadręczajcie się zbyt wieloma problemami żywieniowymi. PROSTOTA.

dżejkob

piątek, 31 lipca 2015

Kilka szczegółów o IIFYM.

WItajcie!

Dostałem ostatnio SMS-a od czytelnika, tak więc piszę ten art, by rozwiać kilka wątpliwości, przypuszczam, że wielu z was.

źródło: wikipedia.org

IIFYM - flexible dieting.

Te dwa określenia, praktycznie doskonale opisują co to tak na prawdę jest.

No bo, wiadomo, zawsze chodzi o kalorie. Nie ważne, czy ktoś stosuje ścisłe schematy posiłków, bez uwzględnienia kaloryczności, jaka jest obecna w jego diecie daleko nie zajdzie. No bo jak zmiana posiłku z kurczaka na indyka albo ryżu na kaszę może mieć jakikolwiek wpływ? Jeśli energia i makroskładniki dostarczone w tych produktach są praktycznie takie same, to żaden.

Flexible dieting, czyli coś co jest elastyczne, dopasowane do nas. Wiadomo, każdy ma swój rytm życia. Jedni pracują rano, inni na nocki, a jeszcze inni na dwie zmiany. Więc jaki jest sens mierzyć wszystkich tą samą miarą? Żaden.

To dlatego właśnie tak ważne jest to, aby zrozumieć, iż ciało jest w stanie samo gospodarować sobie energią w ciągu swojego życia, my musimy mu tylko zapewnić stały dopływ składników odżywczych. Stały w cale nie oznacza np. co 2 godziny!


No ok, ale czy faktycznie mogę jeść jak mi się żywnie podoba?

Tak, jeśli interesuje cię tylko masa twojego ciała, to pilnowanie bilansu energetycznego samego w sobie ci wystarczy.

Ale każdy, kto miał choć trochę ze sportem wspólnego wie, że jest coś co nazywa się "Performance nutrition", po naszemu, żywienie nastawione na wyniki.

Być może nie każdy zna tą nazwę, ja też dopiero niedawno dowiedziałem się, że to ma swoją nazwę :) ale każdy wie, że jak zje schabowego z ziemniakami i skwarkami, oraz domową sałatką warzywną od babci na majonezie godzinę przed treningiem, to jego trening zadowalający nie będzie.

Co jest więc ważne?

Rozsądne podejście. Ważne jest to, by na trening udać się gotowym na wysiłek. Nic więc nie może nam zalegać na żołądku.

Do tego, ważne jest też to, jak rozgospodarujemy sobie w ciągu dnia nasze makroskładniki. Tak, jest to ważne, dla produktywności naszego ciała i w minimalnym stopniu dla wyglądu. O ile nie zmieni to tego czy rośniemy czy chudniemy, to stały dopływ składników da nam stały dopływ energii i gotowość mięśni, co skutkuje ich pełnością i większą waskularyzacją, czyli "okablowaniem" :)


Białko.

Pamiętajcie. Po spożyciu około 20-30 gramów białka, podwyższony poziom aminokwasów we krwi utrzymuje się przez około 5 godzin. Dlatego w pewnym stopniu skuteczne są suplementy w stylu BCAA czyli aminokwasów w formie gotowej. Są to jednak tylko te aminokwasy, które ciało potrzebuje mieć dostarczone z zewnątrz - leucyna, walina i izoleucyna. Są to najważniejsze aminokwasy, ponieważ oprócz tego, że są silnie anaboliczne, to ciało nie jest w stanie wytworzyć ich same. Potrzebuje dostarczenia ich w pożywiemiu. Dla przykładu, izoleucyna występuje w kazeinie, czyli twarogi i sery, leucyna występuje w albuminie, czyli mleko, jaja i niektóre nasiona.

Tak więc warto pamiętać o tym, by w okolicach treningowych zadbać o dostarczenie ciału niezbędnych aminokwasów. Około 1,5 - 2 godziny przed i około godzinę po, jak najbardziej wystarczy.

Węglowodany.

Wiadomo, każdy je zna. Nasiona, owoce, słodycze, rośliny strączkowe, pieczywa itp.

Do czego służą? Jedno ze źródeł energii w naszym ciele. Do tego ciało po rozbiciu glukozy na glikogen jest w stanie zmagazynować go w tkance mięśniowej poprzecznie prążkowanej oraz w niewielkim stopniu w wątrobie. W niewielkim ponieważ w porównaniu do masy mięśniowej człowieka, 1,5 kilogramowa wątroba to prawie nic :)

Tak więc wiadomo, węglowodany, energia, siła do działania. Tak to się ze sobą łączy moi mili. I ważne jest też to, jakich węglowodanów sobie dostarczymy. Cukier, fajna rzecz, ale na krótko. Dlatego o wiele lepiej jest zjeść posiłek z zawartością węgli złożonych, lub też prostych, ale w towarzystwie tłuszczy (a dlaczego, zaraz powiem), ponieważ da nam to wtedy niezbędną do pracy ciała glukozę na dłuższy czas.

Cukier sam w sobie jest przydatny gdy zastosujemy go na chwilę przed wysiłkiem. Znowu, dlatego wymyślono suplement diety o nazwie Carbo, czyli po prostu cukry. Ale uwieżcie mi, gumowe misie od HARIBO podobnie zadziałają :)

A czemu tak się dzieje, że cukier jest szybszy, a węgle złożone wolniejsze? Ciało najłatwiej przyswaja glukozę, zawsze wszystko sprowadza do tej postaci, więc dużo prościej i szybciej poradzi sobie z cukrem czy jasnymi przetworami jak chleby i ciastka niż ze złożonymi nasionami brązowego ryżu czy kaszy, które najpierw trzeba stopniowo w brzuchu rozpuścić.

Tak to moi drodzy wygląda.

Tłuszcze.

Tłuszcze jak wiadomo, też są źródłem energii. W towarzystwie innych makroskładników mają tendencję to spowalniania przyswajania ich przez ciało. Ale na litość, niech nikt nie myli tego ze spowolnieniem metabolizmu!!! To jest zupełnie inna rzecz!

I tak energia którą ciało zaczerpnie z pożywienia będzie taka sama, z tym, że nastąpi to wolniej. Dlatego zaleca się zjedzenie posiłku z delikatnym dodatkiem tłuszczu w posiłku przed-treningowym, lecz tu już każdy musi wyczuć, jak mu jest po prostu lepiej. Ja powiem szczerze, że staram się by żaden mój posiłek nie był z dużą ilością tłuszczu, ale też pilnuje by go tam nie brakowało. Jak też wiadomo słynny "Adek" czyli dla tych to nie znają człowieka, witaminy A D E i K są rozpuszczalne tylko w tłuszczach.

Tak więc podsumowując.

Nie jest ważne, co i kiedy zjesz jeśli chcesz tylko zmienić swą wagę. Dla kompozycji ciała natomiast i dla jego produktywności, ważne jest to, jak rozgospodarujesz tym do dajesz dla swojego ciała w ciągu dnia.

Ważne jest, by posiłki były zbilansowane i współgrały z naszym rytmem życia.

Dla uzupełnienia, dodam także linki do moich poprzednich artykułów.

Coś na temat bilansu energetycznego na przestrzeni dnia, a tygodnia czy dłużej.
KLIKNIJ TU

Coś na temat tego, jak ustalić sobie swoje zapotrzebowanie i rozgospodarować makrosy.
NO TO TERAZ KLIKNIJ TU

Trzymajcie się i pamiętajcie.

Najpierw masa, potem masa.

Michał Anioł też rzeźbił w wielkiej skale :)

dżejkob

sobota, 16 maja 2015

Jaki plan treningowy dla początkującego?

No więc... jaki plan treningowy jest najlepszy? 

 

9/10 razy, osoba, która przychodzi to trenera oczekuje otrzymania od niego wszystkiego od A do Z. Musisz ćwiczyć tyle i tyle minut, jeść to i to, nie jeść tego i tego, jeść o tej i o tej godzinie, iść spać o tej i o tej, wstać o tej, tyle minut po przebudzeniu coś zjeść...

A gdy w którymś momencie osoba ta zda sobie sprawę, że na przykład pracuje na nocki i jej rytm dnia jest diametralnie inny, momentalnie daje się jej odczuć, że nic z tego już nie będzie, przepadło...

Ciekawą też sprawę zauważyłem, że gdy się przedstawi ludziowi wersję prostą, racjonalną, spokojną i elastyczną, on kręci nosem i odchodzi ze spuszczoną głową...

Nie wiem jak to jest, ale ludzie oczekują jakiegoś złotego strzału. To tak, jakby na jedzenie posiłku była tylko jedna metoda. Ty jesteś leworęczny, musisz trzymać sztućce tak jak ci niewygodnie, bo inaczej jesteś lamusem i wieśniakiem. A ty byś sobie chciał np.: to kozackie skrzydełko wziąć w łapę i ogryźć uwalając sobie przy tym całą facjatę. Skutek?

I to zjedzone i to zjedzone. Ale pomyśl co sprawia więcej frajdy. Oczywiście, że to, co wolisz robić. A skoro skutek się liczy, to czemu nie.

Zatem człowiek mówi: naucz mnie jeść przy stole. Ktoś mu mówi, że musi się ustawić tak i tak, gryźć tyle i tyle razy i jak coś mu wpadnie nie teges do ust, to wypluwanie jest złe i musi się z tym męczyć i połknąć z obrzydzeniem...

Ja mówię: weź żarcie, wpakuj do ust i jedz. Zrób to jak chcesz...

I nadal jest źle, za prosto...


Żarcie, żarcie, a co z tym treningiem?!


No więc, czy jest jakiś złoty sposób? Nie...

A przynajmniej taka jest moja wersja. Niestety, jak tobie to nie odpowiada, to ja nie mam zamiaru nikogo tu nawracać. Ale jeśli chcesz zmienić coś w sobie, chcesz poznać moje rozumowanie to zapraszam!




1. Ustal cel.

No bo wiadomo, chcąc zwiększyć siłę nie będziesz biegał po lesie całymi dniami 7 dni w tygodniu. To nie zawody łowieckie.

I teraz jest kłopot, bo ty pewnie wiesz co chcesz zrobić. Ale wpisujesz sobie w Google, i co? Tysiące wyników. Srylion różnych sposobów, które po pewnym czasie mieszają się w pewnego rodzaju kisiel w głowie...

Programów treningowych jest wiele. I wiesz co? Każdy działa. Wiadomo, ktoś osiągnął coś więcej, ktoś mniej, więc jednak będziesz się trzymał człowieka z sukcesem. Ale wiesz co? Mistrz świata, spytany, jaki jest jego plan treningowy, prawdopodobnie, nie mówię, że na pewno, ale prawdopodobnie już jest na innym planie treningowym niż był. Albo być może nigdy na nim nie był. Dlaczego? A kto zdradzi ci swój sekret, który daje mu przewagę nad rywalami?

No dobrze, ale jaki sekret, skoro miało go nie być? Już sam się mieszam. Uprośćmy więc.


Ważne są techniki treningowe, nie konkretne ćwiczenia.

Mięsień to taki trochę skubaniec jest. Nie będzie rósł jak go nie zmusisz. Nie stanie się silniejszy, jak go do tego nie pociśniesz.

Techniki... Jakie?

Progressive overload, czyli przeładowanie, przesilenie z czasem, progresywne.

Ważny jest bodziec, jaki dajesz ciału, już o tym kiedyś pisałem, ale napiszę jeszcze raz.

Biegasz? Z czasem będziesz mógł biec dalej. Ćwiczysz siłowo? Z czasem będziesz silniejszy.


Chodzi o to, że nie możesz robiąc w kółko to samo oczekiwać rezultatów. Wiadomo, do pewnego momentu one nastąpią, ale potem sru! Ściana.

Więc jakieś 3/4 ludzi zmieni sobie kolejność czy wykonywane ćwiczenia. Coś to da? To zależy. Od czego? Od jednej rzeczy.

Bo jak sama kolejność ćwiczeń nie ma tu takiego wpływu, tak intensywność z jaką je wykonujesz i owszem. Załóżmy, że nie możesz podnieść więcej na ławce płaskiej. Zamieniasz sobie więc sztangę na hantle. Pierwszego dnia chcesz się spróbować, nie wiesz ile jesteś w stanie podnieść. Więc na drugim treningu już starasz się pójść trochę ciężej, jako że znasz swoje tymczasowe możliwości. Z czasem starasz się osiągnąć jak najwięcej w tym danym ćwiczeniu, bo jest ono nowe. Ale potem co?

Być może zgadłeś ----> ŚĆIANA...

Chwilowy postęp był wymuszony, starałeś się osiągnąć swój maks na tym ćwiczeniu, które było nowe. Ale wiesz co? Jeśli twoja waga się nie zmieniła, to nie zbudowałeś ani grama mięśni, no bo i jak. Przyrost siły - minimalny - wyniknął po prostu z faktu, że opanowałeś efektywnie ruch i nauczyłeś się jak najlepiej go wykonywać, co skutkowało zwiększeniem ciężaru.

Ale znam masę osób, które po pewnym czasie pomyślą, że to jednak nie było to ćwiczenie, że należy spróbować czegoś innego i tak w koło. Jeszcze inne zmienią plan treningowy, albo ilość treningów w tygodniu.

Ale to nie wszystko. Czasem zmienia się także ilość ćwiczeń. O ile bodziec będzie praktycznie niezmienny, bo wciąż będzie siłowy, o tyle może zmienić się zakres pracy, jaki wykonujesz. To będzie miało wpływ. Spalisz inną ilość kalorii i to może mieć wpływ na twoją wagę.


ALE JESZCZE RAZ POPATRZ! JAKIE TO SIĘ ROBI SKOMPLIKOWANE... TAK WIĘC UWAGA - UPRASZCZAM :)

KONIEC Z BEŁKOTEM, CHODZI O TO, BY COŚ Z TEGO ZROZUMIEĆ I WYCIĄGNĄĆ.

Tak więc wiemy już jedną rzecz. Najpierw trzeba mieć cel, a potem podjąć odpowiednie działania.

2. Jedzenie.

Hmmm... Nie znam żadnej osoby, która zaczęła robić postępy (mam tu na myśli trening czysto siłowy i budowanie masy), a nie zaczęła jeść dużo, ale to dużo. Niektórzy nawet zaczynali żreć, mówiąc wprost. Wszystko i wszędzie. Nie każdy tego potrzebuje, ale są osoby, które mimo wszelkich suplementów i innych bajerów nie tyją. Po prostu - za mało jecie.

Tak więc nadwyżka kaloryczna, by budować masę, deficyt, by chudnąć, bilans zerowy, by utrzymać wagę. Białko dobierane na podstawie masy ciała, tłuszcze nie mniej niż 25-35 % całkowitych kalorii (może być więcej oczywiście), reszta węglowodany.

Pisałem kiedyś dokładnie o tym TUTAJ

Do tego napiszę jeszcze raz o podstawach. Minimum 2 porcje owoców dziennie, 2 porcje warzyw, minimum 25 gramów błonnika na dzień, najlepiej 15g na każde 1000 spożytych kcal.

A ilość posiłków? Jedz tyle razy, na ile pozwala ci twój zakres dziennych obowiązków. Nie gotuj sobie nie wiadomo ilu posiłków, potem starając się je zjeść za wszelką cenę w szkole czy pracy często po kryjomu. Nie tędy droga. Nie stresuj się tym, nie zaszkodzisz sobie omijając posiłek czy dwa. Po prostu zjedz swoje w ciągu dnia!

3. Trening.

No to jak z tym treningiem? Jak mówiłem, planów treningowych jest wiele. Ważniejsze od samych ćwiczeń są metody treningowe, jakie sobie dobierzesz. Wiadomo, trenując pod kątem biegów krótkodystansowych musisz wzmocnić sobie zarówno siłę i eksplozywność, jak i wytrzymałość. Trenując koszykówkę, musisz skupić się na wyskoku, ale siła do przepychanek oraz wytrzymałość do zrobienia setek długości boisk podczas meczu też zdecydowanie ci się przyda.

Wybierz sobie plan, a potem konsekwentnie go realizuj. Dobierz sobie trening sensownie, ale także tak, byś miał frajdę z wykonywania go.

Ale najważniejsze. Idź do przodu. Gdy widzisz, że nie możesz przeskoczyć jakiejś przeszkody, nie omijaj jej bokiem, bo przeważnie bo bokach jest fosa z krokodylami i jest to nie możliwe. Skup się na tym, co mogłeś pominąć. Być może to właśnie powód tkwi w jedzeniu, może za mało śpisz, może za bardzo się stresujesz... Pomyśl i działaj.

4. Bądź cierpliwy.

Znasz bajkę żółw i zając? 


Jak nie to "wygugluj" sobie śmiało i przeczytaj, ciekawa.

Pamiętaj, że chęć posiadania teraz! w tym momencie! wszystkiego, do niczego nie prowadzi. Prędzej czy później spoczniesz na laurach i być może wrócisz do punktu wyjścia. Nie szykuj formy na lato, rok w rok powtarzając cały cykl od nowa, bo zauważ, że ludzie tacy - zwani szyderczo sezonowcami - nie zmieniają się, są po prostu tacy sami. Mi też było ciężko zmienić swój punkt widzenia. Zawsze znajdziesz kogoś, kto będzie ci się wydawał w lepszej formie niż ty. Staraj się wyciągnąć z tego motywację. Znajdź w tym fakt, że oboje idziecie w tym samym kierunku i niedługo, ty też będziesz wyglądał jak ta osoba, będziesz dawał komuś taką samą motywację, jak tobie wcześniej.

Miało być głównie o treningu, więc będzie tego na dziś. Następnym razem przyjrzymy się fajnym ciekawostkom na temat snu i regeneracji, która jest także niezmiennie ważna!

BOOM!
dżejkob bez odbioru.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Mała przerwa, wielkie zmiany.

Witajcie. Na początku chcę powiedzieć, że postaram się wrócić trochę do pisania moich fitnessowych wypocin, nie tak często jak na początku, ale w miarę regularnie.

Jakie zmiany?

Przede wszystkim nowa praca, a mianowicie Gym Instructor i trener w jednym z klubów sieci Pure Jatomi Fitness, dokładniej w Sadyba Best Mall na Mokotowie.

To mi trochę czasu zajęło, wcześniej kurs trenerski i inne bzdety, które wiadomo, dzień rozwalają.


Co najpierw?

Praca natchnęła mnie do napisania tego posta, który jest zapowiedzią serii kilku artów mówiących na temat: Jak zacząć swoją przygodę na siłowni?

To pytanie - Od czego mam zacząć? - pada zawsze od kogoś, kto przychodzi pierwszy raz na siłownię.

Niby nic dziwnego, ale jednak ma to swoje podstawy. W dzisiejszych czasach niestety nie oferuje się człowiekowi siłowni jako nowej furtki do lepszego siebie, a oferuje się mu niejako produkt, może bardziej usługę...
Ktoś, kto przychodzi z ulicy na siłownię przeważnie już wcześniej ma myśli w głowie: a może by coś ze sobą zrobić?"


A duże marki wykorzystują to, wciskają ci tabletki, umowy, karnety, suplementy, kosmetyki, pasy wyszczuplające, gacie uciskowe i staniki push-up.

Wszystko kręci się wokół pieniądza. Nikogo z takich ludzi nie obchodzisz ty i twoje problemy, jak kupisz ich produkt czy usługę, to super, a jak nie to się goń... Tak to niestety działa.

Fitness w dzisiejszych czasach stał się biznesem, handlem a nie pasją, sportem. Ludzie nie postrzegają już tego jako sport, a raczej jako część dnia między pracą a odpoczynkiem.

I to właśnie dlatego na siłowniach jest tyle ludzi, którzy nie wiedzą co mają ze sobą zrobić. Bo ściąga się ich z ulicy wykorzystując swoją przewagę w ich chwilach słabości, gdy są oślepieni bilbordami i reklamami i wciska się kit, że coś zmieni się w ich życiu.

Zmieni... stan konta i nic więcej - jeśli to oni sami się nie wezmą za siebie i swoje cele. A ja mam zamiar w tym pomóc. Mnie interesuje trening trójbojowy, siłowy. Nikomu tego nie mam zamiaru wciskać, nie myślcie sobie. 
Nie jestem także jakimś niesamowitym guru, co sieje swoje herezje i czeka aż obsypią go złotem. Sam cały czas się uczę, ale mam też pewne marzenie - o ile to nie za dużo powiedziane. Chciałbym aby to ludzie sami garneli się do sportu czy do zmiany stylu życia, a nie by ich brano z łapanki. Ale tak na prawdę ja sam jestem w stanie zmienić tyle, co nic. Może kogoś zainspiruję, będzie wtedy super, ekstra. Ale nie jest to moim ultimatum. Robię to bo mam pasję, bo jak wspomniałem sam się uczę, i to czego się uczę po prostu przekazuję innym.

Jeśli ktoś potrzebuje indywidualnej pomocy, to moim sposobem jest - oferując mu treningi ze mną czy ucząc go szczegółów o odżywianiu, które ja sam znam - nauczyć go czegoś, a następnie puścić go dalej samego, gdy jest samowystarczalny, a każdy jest, tylko nie wolno mu wmawiać niczego innego, że potrzebuje dalej pomocy, że sam sobie nie poradzi.

Tak więc jeśli masz kogoś, kto nie wie jak zabrać się za jakikolwiek sport, a bardzo by chciał, podrzuć mu info o tej stronie, on skorzysta, a i ja będę bardzo wdzięczny.

"Nie chcę niczego więcej osiągnąć, tylko się trochę poruszać"


Powiem tak. BZDURA! (żeby nie powiedzieć gorzej).
Człowiek jest naturalnie sprzężony z osiąganiem celów. Naprawiasz samochód, wsiadasz, przekręcasz kluczyk, działa! I to poczucie chwilowej frajdy...

Jak chcesz się tylko poruszać to po co wydajesz kasę na karnety w fitness klubach? Kup se kijki do Nordic Walking w Lidlu czy Biedronce i się ruszaj, człowieku, zaoszczędzisz kupę siana, wydasz sobie na jakieś ciuchy czy kino...

Siłownia to nie jest hobby.
"Ja trenuję tak tylko dla siebie"

Ile razy to słyszałeś? Ja setki.

A wiesz ile ludzi odchodzi i zrywa umowy z klubami sportowymi? Każda, która tak mówi. KAŻDA. Nie traktujesz tego poważnie? To po co zaczynasz? Chcesz coś osiągnąć? Pewnie, że chcesz. Nawet starsze babinki, które chodzą do mojej znajomej trenerki na zajęcia "Aktywny senior" są z siebie dumne, że czują się lepiej, są sprawniejsze, szybsze, szczuplejsze, ŻE SĄ CORAZ LEPSZE. A ty dalej chcesz się oszukiwać, że nie chcesz nic osiągnąć? Że tak tylko sobie trenujesz? Śmieszne...

Powtórzę jeszcze raz, KAŻDY, kto nie widzi swoich celów odchodzi. Nie ważne, czy trenuje z trenerem czy sam. To nie ma znaczenia. Poddana jest skutkiem braku dostrzeganych wyników swojej ciężkiej pracy.

Tak więc cel, cel, cel. Siłownia po to jest wyposażona, jak jest, by dać ci pewne możliwości treningu.

A jak chcesz przyjść sobie do wielkiego koncernu fitnessowego i pochodzić 30 minut na bieżni, potem 30 minut na stepperze, a na koniec chwilę rowerku, to odpuść sobie już teraz, a oszczędzisz sobie rozczarowań. Ktoś ci to doradził, bez specyficznego uzasadnienia? Po prostu nie chciało mu się tobą zająć. A ty teraz chodzisz na bieżni przez godziny już któryś tydzień z kolei, i pewnie niedługo stwierdzisz, że masz to wszystko w d..... , że masz to gdzieś.

Siedzisz teraz pewnie z krzywą miną i myślisz sobie "co za bzdury..."

Usiądź sobie i pomyśl, czy faktycznie jest Ci to potrzebne. Czy idziesz sobie na siłownię po to, by pochodzić obok swojej koleżanki i pogadać? Kurde, weź i idź z nią i dzieciakami (jak masz) na spacer, na rower, nad jeziorko, byle gdzie, poruszaj się za darmo!

Chyba, że przychodzisz na podryw, tacy też są. Pamiętaj, każdy cel jest dobry, jeśli jesteś w siłowni by wyrywać, to spoko :D .

Podsumowując. 

simeonpanda.com

 

Mam na celu w tych kilku następnych artykułach przekazać kilka wskazówek, jak zacząć swoją przygodę z treningami, nie tylko siłowymi.

Postaram się też rozwiać wątpliwości na tematy takie jak np.: treningi a urazy czy bóle mięśniowe itp.


Ale spodziewajcie się także czegoś więcej, bo nie poprzestanę na pisaniu :)