wtorek, 10 czerwca 2014

Węglowodany na wieczór, przed snem... Przegrana na starcie, czy zwykła ściema?

"Nie jedz węgli po 18:00, wszystko odłoży ci się w tłuszcz."

 Ile razy to słyszałeś? Bo ja bardzo dużo. I przyznam szczerze, że miałem kiedyś skrupuły, by po treningu o godzinie 18 czy 19 zjeść coś z węglowodanami, gdy się zdarzyło tak, że trening skończyłem później i w domu byłem o 21 to nawet nie było o tym mowy. 

Wpasowując wczoraj w moje macrosy dla małej przyjemności lody z McDonald's o północy, postanowiłem, że to właśnie dziś poruszę tę kwestię. Tak przy okazji, gdyby się ktoś zastanawiał,  makro dużych lodów w kubku z polewą czekoladową: B:5 W:46 T:8 :)


źródło: Google


No więc jak to jest?

W obecnej chwili wciąż się słyszy, że jeśli jesz węglowodany późno wieczorem, czy (co absolutnie uważa się za zakazane) przed snem, nie masz co marzyć o jakichkolwiek efektach swojej ciężkiej pracy na siłowni, ponieważ będziesz gromadził tłuszcz szybciej, niż wymiana kół w pitstopie F1.

No ok, ale skąd się to wzięło? Postaram się to sensownie wyjaśnić i zgłębić wam tajniki tych mistycznych praktyk dietetyki XXI wieku.

Pierwsza myśl, jaka nasuwa nam się na myśl, gdy myślimy o kimś kto kładzie się spać, to to, że jego procesy życiowe, a co za tym idzie metabolizm zwalniają, więc ciało zacznie gromadzić spożyte niedawno przedtem węgle w postaci tłuszczu. Idąc tym tokiem myślenia, sprawa ma się zupełnie inaczej w ciągu godzin rannych, gdy to mając przed sobą cały dzień jest większa szansa, że kalorie te spożytkujemy. Kurcze, to brzmi tak logicznie! Nie wiem czy zdołam z tego wybrnąć...

Ech... No dobra, postaram się. Na początku na celownik wezmę magiczną godzinę 18:00. Nie jedz tego, nie jedz tamtego po 18... Ręce mi opadają, jak to słyszę, serio. Posłużę się tu moim ulubionym przykładem. A co wtedy, gdy ktoś wstaje o 16 i idzie do pracy na 18, a kładzie się spać o 7 rano? Też nie wolno mu nic zjeść po 18? A, już wiem! On jest zwolniony z jedzenia przed snem, no bo przecież jest wcześnie rano! A rano można zjeść wszystko, bo i tak się spali, prawda?! Brzmi to co najmniej głupio, co nie? Więc myślę, że już zauważacie, dlaczego mit o niejedzeniu po 18 można schować głęboko w 4 litery, czyż nie? 

No ale wciąż nie rozwiązałem sprawy z niejedzeniem przed snem jako takim, bo wspomniany wcześniej pracownik ma przestawiony tryb życia, i ktoś może zauważyć słusznie, że niejedzenie po 18 się go nie tyczy, ale nie zmienia to faktu, że nie może on nic zjeść przed snem. A ty spryciarzu, tu mnie masz!


Nie tak szybko.


Wywinąłem się z jednego zarzutu, to wybrnę i z tego, spokojna wasza głowa.

Wracając do sedna, idziemy spać, leżymy w bezruchu, oczywiste jest więc, że spalamy dużo mniej kalorii niż jakbyśmy chociażby siedzieli na krześle przed telewizorem.


No dobra. Pora na jakieś konkretne badania, bo mówić to nie zawsze znaczy mówić zgodnie z prawdą. 

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19394978

Oto link do badań pana, który się nazywa Y. Katayose. Wykazał on dość ciekawe wyniki analizując prędkość przemiany materii w poszczególnych fazach snu człowieka. Ach ci sprytni Azjaci... Nigdy nie zrozumiem ich zaawansowania technologicznego. Tak czy siak.

Naukowcy z jego zespołu z nim na czele podpięli kogoś pod takie fajne kabelki i monitorowali zachowania jego ciała podczas snu. Co się okazało? Metabolizm znacznie zwalnia podczas usypiania ciała... Ale klapa... :(

Ale zaraz, zaraz. Jest światełko w tunelu. Analizując dalsze wyniki, pan Katayose zobaczył, że gdy ciało wchodzi w tak zwaną fazę głębokiego snu REM to metabolizm tak gwałtownie skacze, że czacha dymi! Podczas snu zanotowano jeszcze kilka takich skoków i co ciekawę, wykres wyglądał mniej więcej tak. (Muszę go narysować w Paincie, ale zapewniam, że jest zgodny z opisem badania)


Skoki te są duże, ale postarałem się wykazać czerwoną linią coś, co zasługuje na uwagę. Wartości te, po uśrednieniu dają praktycznie dokładnie  taką samą wartość spalonych kcal, co w ciągu dnia!

Tylko błagam, nie mierzcie tego wykresu linijką ani nie liczcie miejsc zerowych tego układu współrzędnych, bo nie jestem grafikiem i mogło wyjść nierówno :) Ale pionta miała być taka, że metabolizm wraca do tego samego poziomu, a mimo skoków w ciągu snu spalamy ciągle taki sam zakres kcal.

No dobrze, ale zwolennicy głodówy przed snem mogą jeszcze wyjąć jednego, i to całkiem nielichego Asa z rękawa. Wrażliwość insulinowa i tolerancja glukozy. Przed snem, podniesiony poziom glukozy we krwi po posiłku utrzymuje się znacznie dłużej, niż rano po zjedzeniu takiego samego posiłku. czyli ciało trawi to wolniej... No to teraz już fiasko. Ale chwila... Co my porównujemy?! Przecież śniadanie zjadamy po około 7-8 godzinach postu. Oczywistym się więc wydaje, że po takim okresie nie mając nic w brzuchu ciało chętniej przyswoi to co do niego włożymy, niż na wieczór, kiedy już sporo zdążyliśmy nawiosłować się widelcem w tym dniu. Gdyby jednak porównać posiłek ze środka dnia, i z nocy, pod tymi samymi parametrami, to zauważyć by można, że różnica jest.... ŻADNA. 

Ach ta nauka... jak to dobrze, że w tym wypadku stoi po naszej stronie... Możecie mi wierzyć lub nie, aczkolwiek wczorajsze lody w środku nocy były przesmaczne i co więcej, wiem, że nie przekraczając zapotrzebowania kalorycznego nie przytyłem od nich ani grama :)

Wrócę do tego artykułu być może jeszcze dziś i zwrócę waszą uwagę na jeszcze jeden fajny eksperyment, który również ciekawie się zakończył :)

dżejkob

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz