Jak to się stało?
Zainteresowanie wzrosło, dostałem od was kilka wiadomości, więc postanowiłem napisać szybko krótkiego posta z ogólnymi zasadami, jakimi się kieruję w kwestii odżywiania.No dobrze, zdjęcia są, fajnie. Nie chodzi tu jednak o zdjęcia, ale o to by was nauczyć tego co wiem sam.
Na wstępie powiem krótko: IIFYM. Skrót ten to w rozwinięciu If It Fits Your Macros, czyli dosłownie "Jeśli tylko pasuje do twoich macrosów"
Pozwólcie, że wytłumaczę teraz o co chodzi. Otóż to, co postanowiłem promować na swoim blogu to styl żywienia, styl, który jest zgodny w 100% z naturą człowieka. Być może ktoś z was słyszał o tej filozofii żywieniowej i podchodzi już sceptycznie z myślą, że będę negował wszystko inne co dotychczas było szerzone w świecie kulturystyki i fitness. Otóż nie. Powiem wprost. Będę negował bzdury, które sprawdziłem sam na sobie i które powoli ciągnęły mnie na dno nie dając takich rezultatów, jakich bym się po nich spodziewał. Obiecuję konkretnie, krok po kroku dostarczać wam sprawdzone informacje.
IIFYM?
Jak już wspomniałem, skrót ten mówi, że możesz jeść wszystko, co pasuje do twoich macrosów. Ale czym one są? Już wyjaśniam.Zaczynając od początku, wszystko sprowadza się do kalorii. Zapewne termin ten jest każdemu znany, kaloryczność produktu jest podana na 99% żywności sprzedawanej w sklepie. Ale czym jest kaloria? Otóż zgodnie z jakże popularną Wikipedią, kaloria jest to ilość energii, jaka jest "potrzebna do podgrzania, pod ciśnieniem 1 atmosfery, 1 g czystej chemicznie wody o 1 °C od temperatury 14,5 do 15,5 °C." Brzmi dość skomplikowanie, ale w praktyce wyglądało to kiedyś tak, że naukowcy brali jakąś materię i chcąc sprawdzić jej kaloryczność podpalali ją i patrzyli, ile energii zostanie dostarczone w postaci podgrzania tejże wody. Brzmi dość śmiesznie, palić jedzenie i podgrzewać nim wodę. Ale weźmy pod uwagę, że nasze ciało postępuję praktycznie tak samo. Rozbija żywność i przekształca ją w energię cieplną, a pozostałości po jedzeniu wydala wszyscy wiemy w jaki sposób. Zapamiętajmy tą informację (tą o spalaniu, a nie wydalaniu!), przyda się nam ona bowiem w dalszych rozważaniach do udowodnienia pewnej kwestii. Powołam się na nią w odpowiednim momencie :)
I teraz wyobraźmy sobie. Dostajemy codziennie kosz drewna. Nie ważne jakiego, drewno to drewno. Mamy w domu piec. Zimno jest szalenie, zima pełną parą. Musimy nakotłować w piecu żeby się nie przekręcić z zimna. Wrzucamy więc drewno do pieca, całe się jednak nie mieści. No ok. Spalimy to i najwyżej podtrzymamy ogień dorzucając drewna. Ale co się okazuje? Jest już nam cieplutko, a w koszu jeszcze drewno! Chyba nikt poważny nie wrzuci mimo wszystko drewna, tylko zostawi sobie je na potem w razie, gdyby trzeba było ponownie ogrzać chałupę.Ale co się okazuje?! Wstajemy następnego dnia, a tu nowy kosz drewna!
![]() |
żródło: google.com |
No a wspomniane macrosy? W dużym uproszczeniu to białko, węglowodany i tłuszcze. Odpowiednio: 1g białka = 4 kcal; 1g węglowodanów = 4 kcal; 1g tłuszczy = 9 kcal.
NIE WAŻNE JAKIEGO POCHODZENIA.
I tym podsumowaniem kończę ten post, czas mnie nagli, ale obiecuję, że niedługo temat pociągnięty będzie dalej, wam daję natomiast czas na przyswojenie dotychczasowych informacji :)
dżejkob
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPod koniec XVI wieku kowale, którzy kuli miecze itp używali kory brzozowej do rozpalania pieców, bo osiąga wyższą temperaturę spalania niż inne rodzaje drewna. Taka ciekawostka, ale ogólnie przykład dobry.
Usuń